autor: maq » 24 maja 2019, o 00:16
Witajcie,
jakiś czas temu pewien typ wjechał w tył leasingowanego przeze mnie auta. Szkoda sponsorowana z jego OC już się likwiduje. Zacząłem się zastanawiać nad uzyskaniem modnego ostatnio odszkodowania z tytuły utraty wartości handlowej auta.
W telegraficznym skrócie: chodzi o odszkodowanie na podstawie tego, iż samochód był "bity", co przekłada się na obniżenie ceny jego potencjalnej sprzedaży. Warunkiem jego uzyskania jest fakt, że był porządnie naprawiony (jego stan jest równoważny stanowi sprzed uszkodzenia), nie za stary i to była jego pierwsza kolizja. Chodzi o tu o sam fakt, samo znamię tego, że coś takiego mu się przytrafiło. Taka utrata wianka, mimo że wymienione części są oryginalne i nowiutkie. Nawet Sąd Najwyższy pozytywnie wypowiedział się na ten temat. Trzeba tylko przygotować ekspertyzę rzeczoznawcy, złożyć wniosek lub ew. skierować sprawę do sądu.
Pewnym utrudnieniem jest fakt, że samochód w leasingu nie należy do mnie, więc trzeba wystąpić do właściciela o cesję wierzytelności, aby mieć tytuł do ubiegania się o takie odszkodowanie. Oczywiście chcę je uzyskać bo zamierzam wykupić auto za 1%, więc docelowo będzie moje. Zadzwoniłem więc do mojego Leasingodawcy i... usłyszałem, że takie odszkodowanie to oni sami sobie wywalczą i jest to ich przychód. Oni zgarniają całą kasę. Nic mi do tego. Nie będę z tytułu leasingowania auta o mniejszej wartości handlowej płacił niższych rat, nie zmniejszy się też ich ilość.
Na chłopski rozum: co by nie było LD (leasingodawca) dostanie wszystkie swoje raty, wykupy i inne opłaty związane z leasingiem, do tego tak czy tak będzie musiał mi sprzedać samochód po cenie ustalonej w umowie. Więc nigdy tej straty nie zauważy. Do tego cały czas leasinguje mi auto, które nie jest w danej chwili tyle warte ile by było, gdyby nie było dzwona. Biorą taką samą kasę, a dają za nią mniej (bo samochód jest już "gorszy").
Na chłodny rozum: LD jest właścicielem auta, więc czemu miałoby nie wziąć dodatkowych pieniędzy oprócz jego naprawy? Jak dają to się bierze. Samochód jest naprawiony i równoważny pojazdowi sprzed kolizji. Utrata wartości handlowej tyczy się sprzedaży, a nie upośledzenia jego funkcjonalności. Skoro będąc leasingobiorcą nie będę go sprzedawał (bo nie jestem jego właścicielem) to to co mam bez odszkodowania jest zgodne z umową.
Na mój rozum: ciemno widzę możliwość obniżenia rat lub ich zmniejszenia. Natomiast szansy do dobrania się do tej kasy upatrywałbym przy wykupie. Pod koniec leasingu mają sprzedać mi auto za 1% więc nie stracą na tym biznesie z powodu kolizji. Ja natomiast wykupię auto za cenę na którą się umówiłem ale już ze zmniejszoną wartością handlową (przy dalszej odsprzedaży). Więc może wtedy spróbowałbym się domagać zwrotu tych środków, bo to ja przejmuję auto "z taką historią". Zatem skoro kupię je już bez wianka, to może wtedy będzie podstawa do ubiegania się o te wyrównanie.
Jest jeszcze jedno "ale". Załóżmy że utrata wartości handlowej to 10%. Skoro mi go sprzedadzą za 1% i w jakiś sposób zmuszę ich do zwrotu odszkodowania, to mogą powiedzieć że opuszczą mi 10% z tego procenta, bo taka jest dla nich wartość handlowa auta przy wykupie.
Co Wy o tym myślicie. Przechodził ktoś przez taką historię?
P.S. Rzeczoznawca z którym rozmawiałem mówił, że zazwyczaj firmy leasingowe oddają to odszkodowanie. Ja trafiłem na taką, która chce je skonsumować
Witajcie,
jakiś czas temu pewien typ wjechał w tył leasingowanego przeze mnie auta. Szkoda sponsorowana z jego OC już się likwiduje. Zacząłem się zastanawiać nad uzyskaniem modnego ostatnio odszkodowania z tytuły utraty wartości handlowej auta.
W telegraficznym skrócie: chodzi o odszkodowanie na podstawie tego, iż samochód był "bity", co przekłada się na obniżenie ceny jego potencjalnej sprzedaży. Warunkiem jego uzyskania jest fakt, że był porządnie naprawiony (jego stan jest równoważny stanowi sprzed uszkodzenia), nie za stary i to była jego pierwsza kolizja. Chodzi o tu o sam fakt, samo znamię tego, że coś takiego mu się przytrafiło. Taka utrata wianka, mimo że wymienione części są oryginalne i nowiutkie. Nawet Sąd Najwyższy pozytywnie wypowiedział się na ten temat. Trzeba tylko przygotować ekspertyzę rzeczoznawcy, złożyć wniosek lub ew. skierować sprawę do sądu.
Pewnym utrudnieniem jest fakt, że samochód w leasingu nie należy do mnie, więc trzeba wystąpić do właściciela o cesję wierzytelności, aby mieć tytuł do ubiegania się o takie odszkodowanie. Oczywiście chcę je uzyskać bo zamierzam wykupić auto za 1%, więc docelowo będzie moje. Zadzwoniłem więc do mojego Leasingodawcy i... usłyszałem, że takie odszkodowanie to oni sami sobie wywalczą i jest to ich przychód. Oni zgarniają całą kasę. Nic mi do tego. Nie będę z tytułu leasingowania auta o mniejszej wartości handlowej płacił niższych rat, nie zmniejszy się też ich ilość.
Na chłopski rozum: co by nie było LD (leasingodawca) dostanie wszystkie swoje raty, wykupy i inne opłaty związane z leasingiem, do tego tak czy tak będzie musiał mi sprzedać samochód po cenie ustalonej w umowie. Więc nigdy tej straty nie zauważy. Do tego cały czas leasinguje mi auto, które nie jest w danej chwili tyle warte ile by było, gdyby nie było dzwona. Biorą taką samą kasę, a dają za nią mniej (bo samochód jest już "gorszy").
Na chłodny rozum: LD jest właścicielem auta, więc czemu miałoby nie wziąć dodatkowych pieniędzy oprócz jego naprawy? Jak dają to się bierze. Samochód jest naprawiony i równoważny pojazdowi sprzed kolizji. Utrata wartości handlowej tyczy się sprzedaży, a nie upośledzenia jego funkcjonalności. Skoro będąc leasingobiorcą nie będę go sprzedawał (bo nie jestem jego właścicielem) to to co mam bez odszkodowania jest zgodne z umową.
Na mój rozum: ciemno widzę możliwość obniżenia rat lub ich zmniejszenia. Natomiast szansy do dobrania się do tej kasy upatrywałbym przy wykupie. Pod koniec leasingu mają sprzedać mi auto za 1% więc nie stracą na tym biznesie z powodu kolizji. Ja natomiast wykupię auto za cenę na którą się umówiłem ale już ze zmniejszoną wartością handlową (przy dalszej odsprzedaży). Więc może wtedy spróbowałbym się domagać zwrotu tych środków, bo to ja przejmuję auto "z taką historią". Zatem skoro kupię je już bez wianka, to może wtedy będzie podstawa do ubiegania się o te wyrównanie.
Jest jeszcze jedno "ale". Załóżmy że utrata wartości handlowej to 10%. Skoro mi go sprzedadzą za 1% i w jakiś sposób zmuszę ich do zwrotu odszkodowania, to mogą powiedzieć że opuszczą mi 10% z tego procenta, bo taka jest dla nich wartość handlowa auta przy wykupie.
Co Wy o tym myślicie. Przechodził ktoś przez taką historię?
P.S. Rzeczoznawca z którym rozmawiałem mówił, że zazwyczaj firmy leasingowe oddają to odszkodowanie. Ja trafiłem na taką, która chce je skonsumować :(